środa, 16 maja 2012

Próby 2012 – dzień 3 i 4


Wczoraj i dziś trwały próby uczestników drugiego półfinału ESC 2012. Tym samym na scenie zameldowali się już wszyscy półfinaliści. Zameldowali się i raczej nie zaskoczyli.


Wtorkowe próby otwarł reprezentant Serbii, Željko Joksimović. Otwarł dość leniwie, ani galaktyczne wizualizacje, ani niezbyt forsujący swój głos wokalista, raczej nie rozbudzili obserwatorów. Jednak po reprezentantach aspirujących do Grand Prix oczekiwać można więcej. Dobre wrażenie pozostawiła po sobie, druga na scenie, Kaliopi. Jeśli wierzyć relacjom obecnych w Baku, Macedonia ma szanse być silnym graczem w tym roku. Pozytywne oceny zbiera Holandia, indiański pióropusz i dużo ognia – to wyznaczniki tego występu. Malta, zdaniem obserwatorów, ma problemy z fonią, Białoruś, jak zwykle zadziwia ekscentryczną formą, Portugalia ma być pozytywnym zaskoczeniem, w występie ukraińskim nic do siebie nie pasuje a Bułgaria stawia na minimalizm (i to chyba nie najlepszy wybór).


Środa w Baku także nie rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Jako pierwsza na scenie pojawiła się ekipa ze Słowenii. Eva Boto i piątka chórzystek zaprezentowały się poprawnie, pytanie tylko, czy to wszystko, na co je stać. Dalej była Nina Badrić z Chorwacji i dość wątpliwy pokaz, chyba nieco słabszy od tego zaprezentowanego przez młodziutką poprzedniczkę. Po dwóch bałkańskich próbach przyszedł czas na tą, której brak zwycięstwa będzie mógł być uznany za sporą niespodziankę. W występie Loreen nic się nie zmieniło. Na scenie stoi podest, na podeście wokalistka śpiewa i gimnastykuje się, by w finale mógł do niej dołączyć tancerz, z tyłu pojawiły się trzy chórzystki, ale ma je być widać możliwie jak najmniej. Czy bezdyskusyjna liderka wszystkich notowań potrzebuje czegoś więcej? Gruzja sprowadza nas na drugi biegun notowań. Anri ze śpiewaniem problemów większych nie ma, natomiast koncepcja występu ma zrobić na widzu wrażenie, byle nie przytłaczające. Po Gruzinach czas na Turcję i marynistyczno-miłosną historię z nieokiełznanym wokalistą w samym centrum wydarzeń – trudno się oprzeć wrażeniu, że Can i spółka mają jeszcze coś w zanadrzu. Estonia to oaza spokoju, ładny, wysmakowany pokaz, skupiony przede wszystkim na głosie Otta Leplanda wielu stawia już w gronie 26 występów finałowych. Czy zbyt wcześnie? Później na scenie zrobiło się głośno za sprawą Słowaków. Obserwatorzy twierdzą, że próba jak najbardziej rockowa: głośna bez zbędnej dbałości o czystość dźwięku. Następna na scenie ekipa norweskiego „Księcia Persji” zrobiła dobre wrażenie, podobnie zresztą jak ekipy z Bośni i Hercegowiny oraz Litwy.
Kwestie organizacyjne, choć poprawione, wciąż mają więcej krytyków niż entuzjastów.



Dziś 25. urodziny obchodzi reprezentant Turcji, Can Bonomo. Sto lat!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...