sobota, 23 listopada 2013

Bałkany w odwrocie

Po wyjątkowo słabej w wykonaniu państw bałkańskich Eurowizji przyszłoroczna będzie tą, w której region w dużej części nie będzie reprezentowany. Do Chorwacji, która decyzję o wycofaniu podjęła już wcześniej, dołączyła Serbia. Kilka miesięcy temu dyrektor RTS mówił, że start w ESC to serbski obowiązek – dziś nie ma ani dyrektora ani Serbii w konkursie. Podobnie jak w pozostałych przypadkach, decydującym czynnikiem są kwestie finansowe. Tym samym ostatnim, jak dotąd, eurowizyjnym osiągnięciem reprezentantów Serbii jest nagroda im. Barbary Dex dla grupy Moje 3. Serbia, wówczas jeszcze z Czarnogórą, zadebiutowała w ESC w 2004 roku. Miano pierwszego reprezentanta kraju zdobył Željko Joksimović. Pojechał do Stambułu i, z balladą Lane Moje, dał się wyprzedzić tylko Ruslanie. Rok później duet No Name z Zauvijek Moja utrzymał pozycję w top10. A potem zaczęły się wielkie zmiany polityczne, które znalazły oddźwięk i w serbsko-czarnogórskim finale narodowym. Program zakończył się drugim zwycięstwem No Name i gwałtownym sprzeciwem strony czarnogórskiej. Podczas finałowego głosowania doszło do skandalu, który zaowocował sytuacją nietypową. Serbia i Czarnogóra w Atenach reprezentanta nie miała, zachowała jednak prawo do głosowania i współdecydowania o rozstrzygnięciach ESC (w półfinale np. przesądzając o awansie Macedonii kosztem Polski). Ostatecznie federacja Serbii i Czarnogóry rozpadła się na dwa niezależne państwa, które już w ESC 2007 wystartowały oddzielnie. Stevan Faddy w barwach Czarnogóry utknął w półfinale, Marija Šerifović jako reprezentantka Serbii w samodzielnym debiucie sięgnęła po Grand Prix. Molitva została wysłuchana. W Belgradzie barw gospodarzy broniła Jelena Tomašević z balladą Oro autorstwa Joksimović’a i utrzymała pozycję w najlepszej dzisiątce. I znów, za trzecim razem przyszedł wstrząs. W Moskwie Marko Kon z radosną i mądrą piosenką Cipela zajął wprawdzie premiowane awansem 10 miejsce, ale wprowadzona wówczas zasada „dzikiej karty” od jurorów zadecydowała, że w finale znalazł się Igor Cukrov z Chorwacji. Kolejni reprezentanci startowali już ze zmiennym szczęściem. W Oslo Milanowi Stanković’owi do top10 zabrakło niewiele (i niewiele pomogła magia nazwiska Bregović – autora konkursowego Ovo je Balkan), w zamian do Serbii pojechała pierwsza nagroda im. B.Dex. Nadzieję Serbom przywrócił w Baku Željko Joksimović, kiedy z utworem Nije Ljubav Stvar uplasował się na 3 miejscu. A potem? Potem poszło z górki – katastrofa w Malmö i wycofanie przed Kopenhagą. Serbia, jako kraj z krótką, acz wyjątkowo burzliwą eurowizyjną historią, z pewnością jeszcze dopisze ciąg dalszy.

Zgasło światło nad Morzem Czarnym

Drugi kraj, o którego wycofaniu z ESC usłyszeliśmy w piątkowy wieczór, to Bułgaria. Oficjalny powód takiej decyzji, czyli fatalna kondycja ekonomiczna nadawcy, nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Na dziesiątego reprezentanta kraju przyjdzie nam jeszcze poczekać. Bułgarzy na Eurowizji zadebiutowali w 2005 roku w Kijowie. Pomimo klasowego występu do awansu do finałowej stawki zabrakło głosów. Rok później statystyk nie poprawił Mariana Popova – europejska publiczność pozwoliła jej płakać z powodu niewykorzystanej szansy. Helsinki będą się Bułgarom kojarzyć bardzo dobrze. Elitsa Todorova, Stoyan Yankulov i energiczna kompozycja Voda zdołali nie tylko awansować do finału, ale i zająć w nim wysoki piąte miejsce. To największy i, jak dotąd, jedyny bułgarski sukces w ESC. Potem było klubowo (Deep Zone & Balthazar), operowo (Krassimir Avramov), anielsko (Miro), pop-rockowo (Poli Genova), znowu klubowo (Sofi Marinova) i gwiazdorsko (ponownie Elitsa i Stoyan). Żadna z kolejnych prób nie przebiła się do finału, najbliżej było w Baku, gdzie zdecydował remis ze wskazaniem na Norwegię. Co dalej, Bułgario?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...