środa, 7 maja 2014

Zwyczajny dzień w Kopenhadze

Pierwsza część rywalizacji w 59. Konkursie Piosenki Eurowizji za nami. W pierwszym półfinale udział wzięli reprezentanci 16 krajów. Ale od początku. A na początku usłyszeliśmy hucznie zapowiadane wykonanie Only Teardrops – piosenki, która przed rokiem zdobyła najwięcej punktów. Zgodnie z zapowiedziami wokół Emmelie de Forest krążyły wirtualne okienka z nagraniami zbieranymi przez kilka tygodni w Internecie. Zsynchronizowanie tak wielu różnych próbek wokalnych tak, by stworzyły razem mocny chór, to nie lada wyczyn. 
Potem już scenę wzięli we władanie prowadzący koncert: Lise Rønne, Nikolaj Koppel oraz Pilou Asbæk. Cała trójka trzymała się standardowych, świetnie znanych konwencji, co może nie było bardzo emocjonujące i dowcipne, ale to może i lepiej. Niektórzy pewnie jeszcze pamiętają, do czego doprowadziło poszukiwanie oryginalności w 2001 roku. Zaskakująco przebiegły rozmowy z reprezentantami oczekującymi na wyniki w green roomie pod koniec koncertu. Po kilku standardowych rozmowach Lise podeszła do Sanny Nielsen wspominając obietnicę, jaką złożyły jej przyjaciółki przed finałem Melodifestivalen. W razie zwycięstwa miały zatańczyć dla niej na scenie. Sanna wywiązała się z zadania, dziewczęta nie. Aż do wczoraj.
 Po raz kolejny w przerwie między częścią konkursową a wynikami nie wydarzyło się nic, co warte byłoby zapamiętania. Widowisko taneczne oparte o treść baśni Hansa Christiana Andersena, Brzydkie Kaczątko, pokazało niemal pełne możliwości zbudowanej w B&W Hallerne scenografii i całkiem ładny obrazek, wyemitowany później film prezentujący Kopenhagę był dość przewidywalną, choć świetnie przygotowaną produkcją.
W końcu najważniejsze – rozstrzygnięcia. Choć w mało licznym i niezbyt mocno obsadzonym półfinale trudno mówić o sensacjach, mamy kilka niespodzianek. Otóż, w sobotę pojawią się ponownie:
Czarnogóra (1p - wystąpi w pierwszej części finału)
Węgry (2p)
Rosja (2p)
Armenia (1p)
Ukraina (1p)
Szwecja (1p)
Holandia (2p)
Islandia (1p)
W oczy rzuca się awans dwóch małych europejskich krajów. Zarówno Czarnogóra jak i San Marino piszą w Kopenhadze swoją historię – dla obu ekip to pierwszy wywalczony awans do finału w, krótkiej, historii startów. San Marino zaskoczyło podwójnie, po raz pierwszy w trakcie występu, kiedy pod koniec w kadrze pojawił się sam mistrz, Ralph Siegel, twórca trzech ostatnich utworów konkursowych dla Valentiny Monetty, obchodzący w tym roku 40-lecie swojej przygody z Eurowizją. Kto jeszcze znalazł się w finale? Ponownie kandydacie ze stalego katalogu, a więc: Rosja, Azerbejdżan, Ukraina, dwa kraje skandynawskie: Szwecja i Islandia, zbierająca coraz wyższe noty Holandia i, w uzupełnieniu stawki, Węgry. Nie obyło się bez mniej przyjemnych incydentów. Kiedy prowadzący ogłosili, że miejsce w finale zdobyła Rosja, na hali rozległo się donośne buczenie i gwizdy, z kolei w momencie ogłaszania ukraińskiego awansu gorące brawa, trudno nie powiązać takich reakcji z sytuacją na wschodzie Europy. Pytana o to na konferencji prasowej Mariya Yaremchuk, podkreślała, że dla niej Eurowizja służy jednoczeniu ludzi poprzez muzykę i dlatego jest ważniejsza od polityki. 
Spójrzmy jeszcze na występy tych, którym wczoraj się nie powiodło:
Smutne rocznice dla Estonii, Albanii i Portugalii, dla tej ostatniej także powrót do rywalizacji po rocznej przerwie.

Do zobaczenia w czwartek, w czasie drugiego półfinału!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...