Sobota w Malmö Arenie w
całości należała do uczestników drugiego półfinału ESC. Podobnie jak w piątek,
zbyt wielu zmian nie odnotowano, choć część wpływa znacznie na to, co w
czwartek zobaczymy i usłyszymy na scenie.
Ale od początku. W samo południe
na posterunku stawiła się grupa PeR z Łotwy. Na scenie bez zmian, błyszcząco,
skocznie, żywiołowo (trenowane są nawet skoki w publiczność, póki co, w roli
łapiących obsługa techniczna). Na konferencji prasowej Łotysze stwierdzili, że
są: „fanami tego, czym Eurowizja może być” A czym, ich zdaniem, może i powinien
być Konkurs? Wydarzeniem łączącym, w którym nic nie stałoby ponad muzyką.
Szlachetne, prawda? Kolejna na scenie była Valentina Monetta z San Marino. Tu
właściwie wszystko jest już ustalone. Solistka twierdzi, że jej tegoroczny
występ jest bardziej osobisty, dopasowany do jej osobowości i muzycznej
wrażliwości. Obecny na próbie i konferencji prasowej twórca utworu, Ralph
Siegel podkreślał, że tym razem miał okazję pracować z Valentiną od początku
powstawania piosenki i stąd tak dobrze odbierany efekt. Pytany o zmiany
zachodzące w ESC na przestrzeni jego uczestnictwa w Konkursie stwierdził, że
inne jest teraz wszystko, głównie za sprawą technologii wpływającej na każdy
aspekt Konkursu. Unikał jednak odpowiedzi o kierunek tych zmian.
Esma & Lozano |
Po San Marino przyszedł
czas na Macedonię. I tu mamy najistotniejszą sobotnią zmianę. Otóż, w
czwartkowym półfinale Esma i Lozano wykonają oryginalną wersję utworu Pred Da
Se Razdeni, bez anglojęzycznych zwrotek. Macedończycy tłumaczą taką decyzję lepszym
brzmieniem pierwotnego tekstu, nie jest jednak tajemnicą, że nowa wersja
pojawiła się dość późno i jej zmiana wiązałaby się z niemałymi kosztami. W
czasie konferencji prasowej Vlatko komplementował swoją towarzyszkę sceniczną
nazywając ją „Narodowym Skarbem Macedonii”. Cóż, nie da się ukryć, że
współpracuje z osobowością nietuzinkową. Ani na próbie ani na konferencji
prasowej delegacji azerskiej nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, choć wciąż
praca Farida i spółki zbiera bardzo dobre oceny. Finlandia w tym roku po
mistrzowsku sieje ferment wszędzie, gdzie tylko się pojawi, wszechobecna grupa
roześmianych dziewcząt wykrzykujących „ding-dong” nie pozostawia wątpliwości,
kto właśnie zbliża się do sceny. A tam, feeria barw, Las Vegas, ślubna kreacja
i lesbijski pocałunek w finale. Krista skwitowała całą sytuację na konferencji
prasowej krótko: „Jest 2013. rok i mogę całować kogo tylko chcę.” Oczywiście.
Oj, szkoda się będzie żegnać z Gianlucą z Malty już w najbliższy czwartek.
Śpiewający lekarz, skromny i pogodny, zjednał już sobie chyba wszystkich
zgromadzonych w Malmö obserwatorów, którzy, mimo nieskrywanej sympatii, nie
wróżą mu awansu do finału. Ekipa maltańska w czwartek odwiedziła uniwersytecki
szpital dziecięcy w Lund, by spotkać się z małymi pacjentami. Temat tej wizyty
był również poruszany w trakcie spotkania z dziennikarzami. Pierwsza próba
bułgarska nie została oceniona najwyżej, niestety, po drugiej oceny
obserwatorów ani drgnęły. Wokale pozostawiają sporo do życzenia, sam utwór
wydaje się być słabszą kopią Vody i, zdaniem większości, zamiast upragnionego
sukcesu, Elitsa i Stoyan mogą odnieść dotkliwą porażkę. Tym lepsze przyjęcie
czeka na kolejną ekipę. Klasyczny, elegancki i pewny występ islandzki może
stanowić balsam na zbolałe uszy widzów czwartkowego półfinału. Mało kto
wyobraża sobie finał bez dalekiej wyspy gejzerów. Wytchnienie jest jednak
krótkotrwałe, bo pod rządami Koza Mostry spokojnie być wręcz nie może. Grecy w
czasie konferencji prasowej jako swoich ulubionych eurowizyjnych wykonawców
wymienili ABBĘ, turecką grupę Athena (ESC 2004) i dopiero na końcu swoją (choć
trochę grecko-szwedzką) gwiazdę, Helenę Paparizou. I tu następuje kolejny
oddech. Moran Mazor z Izraela, ciepło przyjmowana na miejscu, jak dotąd nie
zawodzi. Klasyczny pokaz robi wrażenie, a konferencja prasowa obfitowała w
opowieści o doświadczeniach wokalistki w wojskowym zespole muzycznym czy treści
wykonywanej ballady. Ormianie po swojej drugiej próbie twierdzą, że są z jej
przebiegu zupełnie zadowoleni, czują się pewnie i swobodnie. Dlaczego śpiewają
po angielsku? „Muzyka rockowa pochodzi z krajów anglojęzycznych i lepiej brzmi
w tym języku.” Zrelaksowany jest również ByeAlex, reprezentant Węgier. Wokalista
na konferencji prasowej przyznał, że ceni sobie filozofię Nietzsche’go a
węgierską wersję swojego utworu uważa za najbardziej poetycką i to zdecydowało
o rezygnacji z wstawki w języku angielskim lub szwedzkim. Nieoficjalnie mówi
się, że i tu poszło o koszt zmiany wersji utworu. Margaret Berger w czasie
spotkania z dziennikarzami stwierdziła, że nie myśli o rywalizacji i nie chce
się na niej koncentrować. Chce dać jak najlepszy występ, a jeśliby udało się
wygrać, będzie super. Będzie? Rockowy duet prosto z Albanii zapowiada, ze w
czwartek zapłonie, cokolwiek miałoby to znaczyć. W czasie konferencji
tłumaczono przesłanie utworu Identitet. Chodzi o wolność, braterstwo, tożsamość
i dążenie Albanii do dołączenia do wielkiej europejskiej rodziny. Swoich
wysokich aspiracji w tym roku nie kryją Gruzini. Występ ma być i wartościowy i
efektowny. Reprezentanci kraju podczas konferencji prasowej nie szczędzili
komplementów sobie nawzajem i twórcom ich piosenki, Thomasowi G:sonowi i
Erikowi Bernholmowi. Sobotnie próby zakończył trening Cezara, reprezentanta
Rumunii. W jego występie będzie sporo teatru, czy raczej opery, bo to w tej
dziedzinie na co dzień działa rumuński wybraniec. Jak sam podkreśla, start w
Eurowizji traktuje jako kolejne muzyczne wyzwanie. Pytanie, czy mu sprosta? Po
materiały z prób zapraszam na eurovision.tv.
Zielony, choć brązowo-złoty
Światło dzienne ujrzały
już pierwsze zdjęcia tegorocznego Greenroomu. Przestrzeń dla wykonawców jest
utrzymana w złoto-brązowych odcieniach. Przypomnijmy, tegoroczny greenroom jest
usytuowany nieopodal Centrum Prasowego, a nie w hali, jak to miało miejsce rok,
dwa i trzy lata temu. O zmianie lokalizacji zdecydowały głównie względy
techniczne. Organizatorzy chcieli pozostawić jak najwięcej miejsca w, niezbyt
dużej w końcu, hali dla publiczności. Gospodarzem przestrzeni dla ekip będzie
Eric Saade (ESC 2011).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz