Dziś na eurowizyjnej
scenie było o wiele spokojniej, niż dotąd. Nie oznacza to wcale, ze działo się
niewiele. Na jeden dzień powróciły zasady obowiązujące w cztery pierwsze dni
prób, arena była zamknięta dla obserwatorów, nie odbywały się też konferencje
prasowe, poza konferencją gospodyni ESC, Petry Mede. Wszystko za sprawą
pierwszej serii prób szóstki finalistów ESC: krajów Big5 oraz gospodarzy,
Szwecji. Od początku. Jako pierwsza na scenie zjawiła się reprezentacja
Hiszpanii. Trio ESDM, w towarzystwie trzech osób wokalnego wsparcia
wyposażonych w instrumenty wykorzystuje w swoim występie całą przestrzeń sceny,
rozpoczynając i kończąc go na wybiegu. Pokaz, podobnie jak sam utwór, jest
wesoły, pogodny i sympatyczny. Ale to chyba zbyt mało... obserwatorzy narzekają
na brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia, czegoś, co zwróciłoby uwagę widza. Później
przyszła kolej na Amandine Bourgeois z Francji. Od samego początku nie ma
wątpliwości, że na scenie jest żywiołem (pokój prób dźwięku wydawał się o wiele
za mały dla jej temperamentu). Występ nie ma przygotowanej choreografii, ale
zdecydowanie nie można nazwać go statycznym. Naturalny ruch i interpretacja –
to ma być trzon tego pokazu. Szykujcie się na ucztę! Jako trzeci scenę
opanowali Niemcy. Po tym, co widzieliśmy w lutym w Hannoverze, mogliśmy
spodziewać się wszystkiego najgorszego po wizualnej stronie pokazu Cascady. I
tu czeka miła niespodzianka. Osoba odpowiedzialna za strój Natalie z finału
narodowego została najwyraźniej zwolniona i zastąpiona projektantem, który
lepiej zna się na swoim fachu (tworzył m.in. stylizacji w programach
telewizyjnych). Koncepcja występu pozostała bez zmian, kolorystyka przeszła
bardziej w kierunku fioletowo-błękitnnych tonów. Ekipa bawiła się dziś
doskonale i tryskała humorem. Może i my będziemy? Dynamiczny, dopracowany,
efektowny i ciekawy. Ten zestaw cech dobrze opisuje efekt próby gospodarzy
konkursu. Ze względów regulaminowych w koncepcji występu Robina musiały zajść
zmiany, ekipa taneczna zmalała, by zrobić miejsce dla dwójki chórzystów. Robin
stoi na postumencie przypominającym nieco odwrócony spodek i wokół niego
koncentruje się cały pokaz. Wykonawcy ubrani są na biało z beżowymi akcentami.
![]() |
Bonnie Tyler |
Bonnie Tyler – legenda
światowej muzyki rozrywkowej przejęła arenę jako kolejna. Na próbie dźwięku
okazało się, że Szwedzi dysponują niewłaściwym nagraniem podkładu, jednak po
przezwyciężeniu tych kłopotów wszystko już poszło gładko. Utrzymane w ciepłej,
żółto-pomarańczowej tonacji wizualizacje stanowią tło dla naturalnego i mało
wymyślnego pokazu. Przynajmniej pozornie, bo w finale wokalistka przechodzi na
wybieg i na specjalnej platformie unosi się nad sceną. Wykorzystane są również
lampiony podwieszone pod dachem hali. Wszystko wskazuje na to, że Zjednoczone
Królestwo znów pokaże się z dobrej strony. Pytanie, czy zostanie docenione tak,
jak na to zasługuje. I na koniec Marco Mengoni. Włoch niewiele wcześniej
przyleciał do Szwecji, więc na próbę przybył już mocno zmęczony, nie
przeszkodziło mu to jednak zrobić wrażenie na obserwatorach. O samym występie
nie ma sensu pisać zbyt wiele. Marco wchodzi na scenę, śpiewa przy statywie i
schodzi. Chyba, że na drugiej próbie pojawią się jakieś nowe elementy.
Materiały z dzisiejszych prób na eurovision.tv.
- Petra Mede w czasie swojej konferencji prasowej zapowiedziała, że ma przygotowane niespodzianki na koncerty ESC, ale żeby dowiedzieć się, jakie, musimy poczekać do wtorku, czwartku i soboty.
- Od 18:30 w Operze w Malmö trwa oficjalna uroczystość otwarcia Eurowizyjnego tygodnia. Na esctv relacja z czerwonego dywanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz