W doniesieniach o
przyszłorocznej Eurowizji brakowało dotąd pozytywnych informacji dotyczących
listy uczestników. Po serii wycofań dziś pojawiło się potwierdzenie powrotu do
rywalizacji. Swojego reprezentanta do Kopenhagi, po rocznej przerwie, wyśle
Portugalia. Kraj, który najdłużej czeka na zwycięstwo w konkursie i wyjątkowo
regularnie startuje w ESC. Od debiutu w 1964 Portugalczyków na Eurowizji nie
było tylko w 1970 (bojkot reżimu Franco), 2000, 2002 (konsekwencje słabych
wyników) i 2013 roku (tu zadecydowały względy finansowe). Nadawca portugalski
jeszcze nie określił formuły wyboru przedstawiciela eurowizyjnego, tych
informacji należy się spodziewać w niedalekiej przyszłości. Dla przypomnienia:
decyzję o wycofaniu Portugalii z ESC 2013 ogłoszono wieczorem 22 listopada,
tego samego dnia, co podobną decyzję z Warszawy. Analogicznego schematu dziś
trudno się spodziewać.
Karuzela ruszyła
Wczoraj TROS, holenderski
nadawca odpowiedzialny za wybór reprezentanta na ESC, ogłosił, że nazwisko
następcy Anouk poznamy w poniedziałek za dwa tygodnie, 25 listopada. W pełnej
entuzjazmu po tegorocznym sukcesie holenderskiej publiczności natychmiast ruszyła
giełda nazwisk. Aktualnie listę potencjalnych reprezentantów otwiera Ilse
DeLange – wokalistka poruszająca się w stylistyce pop z wpływami country i
rocka, aktualnie jedna z trenerek programu Voice of Holland (i podobno jest
skonfliktowana z poprzednią reprezentantką). Rzadziej wymienia się kolejne dwie
wokalistki: Trijntje Oosterhuis – również trenerka Voice... (Anouk napisała
kilka piosenek na jej ostatnią płytę) oraz protegowana Anouk - Shirma Rouse,
wieloletnia chórzystka gwiazdy i... uczestniczka Voice... Ktokolwiek zostanie
wybrany, będzie mógł już zapraszać innych reprezentantów do Amsterdamu na 5
kwietnia przyszłego roku. Wtedy odbędzie się kolejna edycja imprezy Eurovision
in Concert. Wiele wskazuje na to, że i ta odsłona będzie organizacyjnym sukcesem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz