Za nami pierwsza z
tegorocznych rocznic Eurowizji. W piątek minęło 50 lat od pierwszego Konkursu
Piosenki Eurowizji zorganizowanego w Kopenhadze. Areną muzycznych zmagań
reprezentantów 16 krajów była Tivolis Koncertsal na terenie legendarnego parku
rozrywki. Niestety, poza wynikami z tamtej edycji zachowało się niewiele. W
latach 70 w archiwum DR wybuchł pożar, który strawił kilometry taśm filmowych,
w tym także, jak się później okazało, bezcenny zapis ESC 1964. Fragmenty
koncertu są w zasobach innych nadawców, ale pełną kopią nie dysponuje nikt. Tamten
koncert prowadziła Lotte Wæver (a trwał on nieco ponad 90 minut, połowę mniej niż
teraz), akompaniament zapewniała 42-osobowa orkiestra kierowana przez Kaia
Mortensena. Innym wartym odnotowania wydarzeniem tamtego wieczoru była, jak
dotąd jedyna na Eurowizji, polityczna manifestacja. Po zakończeniu
szwajcarskiej prezentacji na scenę wtargnął jeden z widzów z transparentem
nawołującym do bojkotu reżimu panującego wtedy w Portugalii i Hiszpanii.
Mówiąc o rocznicy
pierwszej duńskiej Eurowizji, warto przyjrzeć się jej rozstrzygnięciom. 50 lat
temu swoją pierwszą konkursową wygraną zanotowali Włosi. To, co nie udało się
wielkiemu Domenico Modugno, zdołała osiągną, wtedy zaledwie 16-letnia, Gigliola
Cinquetti. Zwycięski utwór, Non Ho L'età, zdobył dużą popularność w Europie,
podbijając listy przebojów w wielu krajach i doczekując się szeregu wersji
językowych (w tym polskiej, w wykonaniu m.in. Reny Rolskiej).
Portugalia to kolejny
kraj, który może świętować 50-lecie. W Kopenhadze reprezentant tego kraju
pojawił się na eurowizyjnej scenie po raz pierwszy. I debiut byłby świetną
okazją do świętowania, gdyby nie wynik. António Calvário zaprezentował Europie
utwór Oração i... nie otrzymał w głosowaniu nawet jednego punktu, sytuacji nie
poprawia nawet fakt, że na ostatniej pozycji znalazł się wraz z reprezentantami
Niemiec, Jugosławii i Szwajcarii. Portugalia to pierwszy w historii Eurowizji
kraj, który w swoim debiucie został tak potraktowany.
***
Teraz, po 50 latach,
Duńczycy organizują Eurowizję w stoczni, Włosi, zdaniem niektórych, znowu biją
się o zwycięstwo a za wyborem Portugalczyków ciągnie się afera z manipulacjami
w głosowaniu. Dla Kogo Kopenhaga będzie szczęśliwa a dla kogo pechowa tym
razem? I czy będziemy te wydarzenia wspominać za 50 lat jako dobry czas w
dziejach konkursu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz