Nie ma już odwrotu. Za
nami pierwszy półfinał ESC 2013. Jaki był? Z pewnością inny od tego, co
widzieliśmy w Baku. Organizatorzy zapowiadali, ze chcą zorganizować Eurowizję,
w której centralną rolę odegrają wykonawcy. I chyba to udało się osiągnąć.
Pocztówki mogły przywodzić na myśl te kręcone w latach 70. czy 80. Scenografia,
choć rozbudowana i efektowna, pozostała tam, gdzie jej miejsce, w tle występów,
grafika również dobrze wkomponowała się w całość. Za przygotowanie
organizacyjne Szwedom należą się słowa uznania.
Otwarcie zbudowane wokół
zwycięskiej piosenki sprzed roku tym razem przesunęło się z finału na pierwszy
półfinał. Najpierw usłyszeliśmy różne wariacje na temat Euphorii z różnych
zakątków Europy, potem chór dziecięcy i Loreen wyśpiewali (i pokazali) wersję utworu, której
przedsmak oglądaliśmy w finale szwedzkich eliminacji. Styl prowadzenia koncertu
przez Petrę Mede również nawiązywał do konwencji MF – miało być dowcipnie i
błyskotliwie, momentami nawet się udawało...
Kandydatów
do miejsc w finale było chyba zbyt mało, by można było mówić o jakichś
niesprawiedliwych rozstrzygnięciach. O zaskoczeniu już zdecydowanie tak. Na
pewno niewielu spodziewało się aż takiego pogromu państw bałkańskich. Z
półfinału, w którym były cztery kraje byłej Jugosławii, awansu nie uzyskało
żadne. Słabi reprezentanci chyba tylko częściowo tłumaczą takie
rozstrzygnięcie. Poza postjugosłowiańską czwórką miejsca w finale zabrakło dla
Cypru (skomentowanego przez komentatora BBC „Cypruzzz”) i, ponownie, Austrii,
której przypadło otwarcie rywalizacji w tym roku. Kto więc gra dalej? Żelazne
faworytki: Emmelie z Danii i Zlata z Ukrainy, silny blok wschodni: Rosja,
Litwa, Białoruś, Mołdawia i Estonia, a także kraje zachodnie: Belgia, Irlandia i,
po bardzo długiej przerwie, Holandia. Bazując na typowaniach bukmacherów i
głosowaniach portali eurowizyjnych i stowarzyszeń OGAE zaskakiwać mogą wyniki
Litwy i Belgii (oba utwory nie były oceniane zbyt wysoko), jednak, jeśli
nałożyć na nie geografię eurowizyjnego głosowania, sprawa nie wydaje się być
już tak oczywista.
W scenicznych
prezentacjach również obyło się bez większych odkryć. Białoruś wykorzystała
najwięcej efektów specjalnych (choć w tym roku dłużna nie pozostała Ukraina i,
poniekąd, Irlandia). Z kolei Anouk z Holandii i Andrius z Litwy poradzili sobie
niemal bez dodatkowej oprawy. Emmelie de Forest odtworzyła to, co pokazała w
finale narodowym i chyba nie spełniła pokładanych w niej nadziei (co i tak nie
przeszkadza jej przewodzić w rankingach). Faworyci już tak mają, że zawodzą?
Widowisko taneczne Northern Lights nie przejdzie do historii Konkursu, poza ładnym obrazkiem nie oferowało
większych emocji, miejmy nadzieję, że Szwedzi nie zaserwują nam podobnych
„porywów” i w kolejne dwa wieczory.
W poprzedniej notce
znajdziecie linki do występów wybranych wczoraj finalistów. Przypomijmy sobie i
tych, których w sobotę nie zobaczymy:
Do zobaczenia w czwartek!
Ech, było lepiej niż ostatnio, ale... czy to wszystko, na co stać Szwedów? Liczę nie na lepiej, ale najlepiej w finale.
OdpowiedzUsuńWyniki? Mnie również zaskoczył brak przedstawiciela Bałkanów w finale, lecz nie ubolewałbym nad tym, gdyby nie "wschodnia paczka", którą głosujący w półfinale przemycili do finału...
Brawa i ukłony za brak Serbii i Cypru, co jednak nie wynagradza awansu Białej Rusi.
Z finału delikatnie wyprosiłabym też Estonię oraz Irlandię, ale nie wszystko można mieć – niech w tym roku wystarczy porażka Bałkanów. Być może w przyszłym roku Europa odważnie stanie przeciwko Wchodowi?
Po pierwszym półfinale przekonałam się, że jest więcej piosenek, które jestem w stanie tolerować niż wydawało mnie się przed rozpoczęciem Konkursu. Na plus - Belgia, Mołdawia i Litwa. Rozczarowanie - Holandia (choć "czymię kciuki", by pokonała katastrofalną Danię).