Wszyscy uczestnicy
drugiego półfinału 59. Konkursu Piosenki Eurowizji przewinęli się wczoraj przez
scenę w B&W Hallerne, każdy z nich dopracowywał koncepcję swojego występu.
Jedni eksperymentowali, inni tylko szlifowali gotowy już układ. Na otwarcie
pomysłowy i efektowny pokaz maltański, dobrze oceniany, awans do finału wciąż
jest kwestią otwartą. Zdaniem wielu coraz lepiej na scenie czuje się też Mei
Finegold, reprezentująca Izrael – dość pewnie, by mieć szansę na występ w
sobotnim finale? Na wszelki wypadek dopracowano jeszcze wizualizacje. Carl
Espen zdawał się tym razem oszczędzać, z kolei gruziński spadochroniarz nie
przestał prezentować się groteskowo, co gorsza, wygląda na to, że suknia Mariko
też powstała ze spadochronu. Jako kolejne na scenie zameldowały się Polki i
trzeba przyznać, że ich występ budzi, i budzić będzie duże emocje. Nikt nie
pozostaje obojętny, a to już krok do sukcesu (oby tylko Cleo udźwignęła presję
dużej sceny i ogromnej widowni). Podobnie dużo szumu jest wokół ekipy
austriackiej. Sam występ prezentuje się bardzo solidnie i efektownie, jeśli
publiczność oswoi się z niecodziennym wizerunkiem Conchity Wurst, ta może
pokusić się o niespodziankę. Litwini zaprezentowali wczoraj swoje sceniczne
kostiumy i zebrali za nie niezłe cięgi. Chyba mamy faworytów do nagrody im.
Barbary Dex. W czasie fińskiego występu będziemy mieli okazję zobaczyć
prawdziwe możliwości świateł zainstalowanych w B&W Hallerne, jeśli
wokalista Softengine dorówna im wokalnie, możemy mieć naprawdę świetny występ.
W poważnych opałach zdaje się być ekipa z Irlandii. Niewiele elementów
funkcjonuje tak, jak powinno, Zielona Wyspa utknęła chyba w nieudanym starcie
sprzed roku, teraz nawet powtórzenie tamtego wyniku może być trudne. Reprezentacja
Białorusi po prostu wychodzi na scenę i śpiewa? Nieprawdopodobne! A jednak
wydaje się, że właśnie tak brawurowy eksperyment przed nami, efekt niezwykle
trudny do przewidzenia. Fani z Macedonii mają się chyba czym martwić, wiele
wskazuje na to, że kolejna ich gwiazda jest na dobrej drodze do konkursowej
porażki. Z kolei Sebalter na scenie radzi sobie na tyle dobrze, że niektórzy
wróżą Szwajcarom przełamanie złej passy z ostatnich lat. Po drugiej próbie
można spokojnie powiedzieć, że w sobotę też sobie poskaczemy – brak awansu Greków
byłby prawdziwą sensacją. Najprawdopodobniej w finale zabraknie Słowenii.
Występ nie brzmi całkiem tak, jak powinien, prezentacja nie robi większego
wrażenia i jeszcze do tego ta suknia z balu przebierańców. Rumuni czego nie
dośpiewają, to dowyglądają, z efekciarskim wręcz pokazem w sobotę pewnie znowu
się pojawią. Czy zasłużenie? To już kwestia mocno dyskusyjna. Tym sposobem
wszystkie próby techniczne uczestników półfinałów za nimi, trenujący w piątek
zameldują się w hali ponownie w poniedziałek, ci, którzy ćwiczyli wczoraj, na
scenie staną dopiero w środę. Wszyscy na próbach generalnych całych koncertów
półfinałowych. A dziś? Dziś swoje pierwsze próby odbędą reprezentanci Włoch,
Niemiec, Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Danii – finalistów ESC 2014.
Materiały z tych prób umieści tylko eurovision.tv. A wieczorem uroczystość
oficjalnego otwarcia tygodnia Eurowizji w Kopenhadze!
[!] Dziś od 17:50 można będzie śledzić relację z czerwonego dywanu przed budynkiem Ratusza w Kopenhadze. 37 reprezentacji z różnych stron Europy, Emmelie de Forest (ESC 2013), Lise Rønne, Pilou Asbæk i Nikolaj Koppel (prowadzący ESC 2014), Jessica Mauboy pojawią się na oficjalnym otwarciu sezonu ESC. Gości witać będzie Abdel Aziz Mahmoud (zaledwie godzinę po zakończeniu ostatniej dziś konferencji prasowej w B&W Hallerne, którą poprowadzi). Transmisja w eurovision.tv.
[!] Dziś od 17:50 można będzie śledzić relację z czerwonego dywanu przed budynkiem Ratusza w Kopenhadze. 37 reprezentacji z różnych stron Europy, Emmelie de Forest (ESC 2013), Lise Rønne, Pilou Asbæk i Nikolaj Koppel (prowadzący ESC 2014), Jessica Mauboy pojawią się na oficjalnym otwarciu sezonu ESC. Gości witać będzie Abdel Aziz Mahmoud (zaledwie godzinę po zakończeniu ostatniej dziś konferencji prasowej w B&W Hallerne, którą poprowadzi). Transmisja w eurovision.tv.
Czy leci z nami pilot?
W polskiej ekipie
oddelegowanej na Eurowizję do Kopenhagi zaszło kilka zmian. Kiepski finał narodowy
zastąpiono koniunkturalnym wyborem wewnętrznym. Oficjalnie w polskiej ekipie
znalazł się Artur Orzech, bodaj najlepiej orientująca się w specyfice ESC osoba
zatrudniona w polskich mediach publicznych, obarczony podwójną rolą
(komentatora i koordynatora medialnych kontaktów naszych reprezentantów). W
końcu, niezbyt lubianą szefową delegacji zastąpiono młodym, podobno
energicznym, liderem. I tu pojawia się problem. Donatan i Cleo są w Kopenhadze
od niemal tygodnia, za nimi dwie próby techniczne i dwa oficjalne spotkania z
dziennikarzami. Co ciekawe, na żadnym z nich Mikołaja Dobrowolskiego nie było.
To tym bardziej zastanawiające, że polski duet niekoniecznie radzi sobie w
kontaktach z mediami. Nie rozmawiają po angielsku a tłumacza interwencyjnie
organizował Artur Orzech. Miejmy nadzieję, że szef polskiej delegacji jest dla
reprezentantów większym wsparciem, niż na to wygląda.
Od jednego krawca?
Podobno, kiedy na jednej
imprezie pojawią się dwie kobiety ubrane tak samo, jest o, co najmniej, jedną
za dużo. Wczorajsze próby pokazały, że w czwartkowym półfinale możemy mieć
zbliżoną sytuację. Zbliżoną, bo okazuje się, że w jednym atelier ubrały się
Conchita Wurst z Austrii i Kasey Smith z Irlandii. W obu przypadkach
zobaczyliśmy wczoraj złote kreacje z łudząco podobnego materiału w podobnym
stylu. Kto z tego modowego pojedynku wyjdzie zwycięsko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz