niedziela, 4 maja 2014

Arena Prób (5)

Wszyscy uczestnicy drugiego półfinału 59. Konkursu Piosenki Eurowizji przewinęli się wczoraj przez scenę w B&W Hallerne, każdy z nich dopracowywał koncepcję swojego występu. Jedni eksperymentowali, inni tylko szlifowali gotowy już układ. Na otwarcie pomysłowy i efektowny pokaz maltański, dobrze oceniany, awans do finału wciąż jest kwestią otwartą. Zdaniem wielu coraz lepiej na scenie czuje się też Mei Finegold, reprezentująca Izrael – dość pewnie, by mieć szansę na występ w sobotnim finale? Na wszelki wypadek dopracowano jeszcze wizualizacje. Carl Espen zdawał się tym razem oszczędzać, z kolei gruziński spadochroniarz nie przestał prezentować się groteskowo, co gorsza, wygląda na to, że suknia Mariko też powstała ze spadochronu. Jako kolejne na scenie zameldowały się Polki i trzeba przyznać, że ich występ budzi, i budzić będzie duże emocje. Nikt nie pozostaje obojętny, a to już krok do sukcesu (oby tylko Cleo udźwignęła presję dużej sceny i ogromnej widowni). Podobnie dużo szumu jest wokół ekipy austriackiej. Sam występ prezentuje się bardzo solidnie i efektownie, jeśli publiczność oswoi się z niecodziennym wizerunkiem Conchity Wurst, ta może pokusić się o niespodziankę. Litwini zaprezentowali wczoraj swoje sceniczne kostiumy i zebrali za nie niezłe cięgi. Chyba mamy faworytów do nagrody im. Barbary Dex. W czasie fińskiego występu będziemy mieli okazję zobaczyć prawdziwe możliwości świateł zainstalowanych w B&W Hallerne, jeśli wokalista Softengine dorówna im wokalnie, możemy mieć naprawdę świetny występ. W poważnych opałach zdaje się być ekipa z Irlandii. Niewiele elementów funkcjonuje tak, jak powinno, Zielona Wyspa utknęła chyba w nieudanym starcie sprzed roku, teraz nawet powtórzenie tamtego wyniku może być trudne. Reprezentacja Białorusi po prostu wychodzi na scenę i śpiewa? Nieprawdopodobne! A jednak wydaje się, że właśnie tak brawurowy eksperyment przed nami, efekt niezwykle trudny do przewidzenia. Fani z Macedonii mają się chyba czym martwić, wiele wskazuje na to, że kolejna ich gwiazda jest na dobrej drodze do konkursowej porażki. Z kolei Sebalter na scenie radzi sobie na tyle dobrze, że niektórzy wróżą Szwajcarom przełamanie złej passy z ostatnich lat. Po drugiej próbie można spokojnie powiedzieć, że w sobotę też sobie poskaczemy – brak awansu Greków byłby prawdziwą sensacją. Najprawdopodobniej w finale zabraknie Słowenii. Występ nie brzmi całkiem tak, jak powinien, prezentacja nie robi większego wrażenia i jeszcze do tego ta suknia z balu przebierańców. Rumuni czego nie dośpiewają, to dowyglądają, z efekciarskim wręcz pokazem w sobotę pewnie znowu się pojawią. Czy zasłużenie? To już kwestia mocno dyskusyjna. Tym sposobem wszystkie próby techniczne uczestników półfinałów za nimi, trenujący w piątek zameldują się w hali ponownie w poniedziałek, ci, którzy ćwiczyli wczoraj, na scenie staną dopiero w środę. Wszyscy na próbach generalnych całych koncertów półfinałowych. A dziś? Dziś swoje pierwsze próby odbędą reprezentanci Włoch, Niemiec, Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Danii – finalistów ESC 2014. Materiały z tych prób umieści tylko eurovision.tv. A wieczorem uroczystość oficjalnego otwarcia tygodnia Eurowizji w Kopenhadze!
[!] Dziś od 17:50 można będzie śledzić relację z czerwonego dywanu przed budynkiem Ratusza w Kopenhadze. 37 reprezentacji z różnych stron Europy, Emmelie de Forest (ESC 2013), Lise Rønne, Pilou Asbæk i Nikolaj Koppel (prowadzący ESC 2014), Jessica Mauboy pojawią się na oficjalnym otwarciu sezonu ESC. Gości witać będzie Abdel Aziz Mahmoud (zaledwie godzinę po zakończeniu ostatniej dziś konferencji prasowej w B&W Hallerne, którą poprowadzi). Transmisja w eurovision.tv.

Czy leci z nami pilot?

W polskiej ekipie oddelegowanej na Eurowizję do Kopenhagi zaszło kilka zmian. Kiepski finał narodowy zastąpiono koniunkturalnym wyborem wewnętrznym. Oficjalnie w polskiej ekipie znalazł się Artur Orzech, bodaj najlepiej orientująca się w specyfice ESC osoba zatrudniona w polskich mediach publicznych, obarczony podwójną rolą (komentatora i koordynatora medialnych kontaktów naszych reprezentantów). W końcu, niezbyt lubianą szefową delegacji zastąpiono młodym, podobno energicznym, liderem. I tu pojawia się problem. Donatan i Cleo są w Kopenhadze od niemal tygodnia, za nimi dwie próby techniczne i dwa oficjalne spotkania z dziennikarzami. Co ciekawe, na żadnym z nich Mikołaja Dobrowolskiego nie było. To tym bardziej zastanawiające, że polski duet niekoniecznie radzi sobie w kontaktach z mediami. Nie rozmawiają po angielsku a tłumacza interwencyjnie organizował Artur Orzech. Miejmy nadzieję, że szef polskiej delegacji jest dla reprezentantów większym wsparciem, niż na to wygląda. 

Od jednego krawca?

Podobno, kiedy na jednej imprezie pojawią się dwie kobiety ubrane tak samo, jest o, co najmniej, jedną za dużo. Wczorajsze próby pokazały, że w czwartkowym półfinale możemy mieć zbliżoną sytuację. Zbliżoną, bo okazuje się, że w jednym atelier ubrały się Conchita Wurst z Austrii i Kasey Smith z Irlandii. W obu przypadkach zobaczyliśmy wczoraj złote kreacje z łudząco podobnego materiału w podobnym stylu. Kto z tego modowego pojedynku wyjdzie zwycięsko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...